Strona główna Felietony Siwy dym czyli kilka przemyśleń o smogu

Siwy dym czyli kilka przemyśleń o smogu

146
38124449 - business woman wearing protective mask against pollution, berlin, germany

Gdy byłam małą dziewczynką na lekcjach środowiska uczono mnie, że jakość powietrza jest dużo gorsza w dużych miastach oraz ośrodkach przemysłowych i dlatego też zdrowiej jest żyć na wsi i w małych miasteczkach. Wydawałoby się, że to ma sens. Jest przecież więcej zieleni, mniej ruchu samochodowego, mniej fabryk…

Kilkanaście lat później w żarze upalnego lipca, tuż po moim przyjeździe do Toronto, usłyszałam pierwsze w życiu ostrzeżenie, aby nie wychodzić z domu. Smog. Starsze osoby i dzieci powinny zdecydowanie pozostać w domu, do odwołania. “Wow, jest aż tak źle.” pomyślałam, w końcu GTA to wielka aglomeracja. W głowie pojawiły się natychmiast zdjęcia Japończyków w maskach, zapamiętane z wiadomości. Zastanawiałam się przez moment czy warto poświęcać jest własne zdrowie dla życia w wielkim mieście.

Jakież było moje zdziwienie gdy w ubiegłym tygodniu usłyszałam o wynikach badań jakości powietrza w Polsce. Szokujące poziomy stężenia pyłków zmusiły mnie do bliższego przyjrzenia się faktom. Jakość powietrza w Centrum Toronto w dniu dzisiejszym wynosi 22, wynik dobry, w Nowym Yorku 15, w Londynie 36, w Los Angeles 63, wynik umiarkowany. Jakość powietrza w Warszawie, której populacja jest zdecydowanie niższa niż wymienione wcześniej aglomeracje, utrzymywała się dziś na poziomie 195, wynik niezdrowy.

Wychowałam się w malowniczym miasteczku w kotlinie oświęcimskiej, położonym pomiędzy Krakowem a Katowicami; przepięknym a zarazem jednym z najgorszych do oddychania obszarów w Polsce. Tychy to mała miejscowość z populacją 130 tys. położona około 35 km od mojego rodzinnego domu, domu w którym mieszka wciąż moja rodzina. Dziś w Tychach wskaźnik jakości powietrza wyniósł 351, wynik oznaczający zagrożenie dla życia.

Wciąż pamiętam regionalną prognozę pogody po dzienniku i statystyki stężeń pyłków oraz przekroczonych norm. Kiedyś brzmiało to tak monotonnie a zarazem normalnie. Nic nowego. Nie pamiętam aby w moim środowisku prognozy te były traktowane poważnie, nikt nie zdawał się o tym dyskutować.

Tak jakby nie warto było podważać status quo. Ale czy możemy dziś przejść obojętnie wobec statystyk, które wskazują, że co roku 45 000 Polaków umiera przedwcześnie na choroby spowodowane zanieczyszczeniem powietrze, a system grzewczy odpowiada za ponad 90 % przekroczonych norm?

Smog ma przerażające efekty na zdrowie: przyczynia się do niewydolności oddechowej, chronicznego kaszlu, astmy, niewydolności płuc, miażdżycy, zawałów, wylewów oraz zachorowań na nowotwory złośliwe i wiele innych. Przeciętny mieszkaniec Krakowa w ciągu roku wdycha z powietrzem odpowiednik wypalenia 2500 papierosów, rak płuc nie występuje już tylko wśród palaczy. Smog jest szczególnie niebezpieczny dla osób chorych, starszych, dzieci i kobiet w ciąży. Potomstwo kobiet z regionów o silnym zanieczyszczeniu powietrza jest bardziej narażone na zaburzenia autystyczne, problemy z koncentracją, niepokój i depresję.

Zanieczyszczenie powietrza kosztuje wszystkich Polaków: zwiększonymi wydatkami na służbę zdrowia, utratą siły roboczej, osłabieniem ekonomii, przedwczesną utratą obywateli i pogorszeniem ogólnej jakości życia. Trudno jest cieszyć się życiem gdy nie zawsze możemy zabrać dziecka na spacer, nie możemy otworzyć okna aby “przewietrzyć” domu czy też nawet wywiesić prania na dworze.

Problem smogu wydaje się być prosty do rozwiązania, jednak podejmowane do tej pory działania nie są wystarczające. Znamy przecież głównego winowajcę – węglowy system grzewczy polskich domów. W krajach rozwiniętych istnieje olbrzymi nacisk na jak najlepsze wykorzystania alternatywnych źródeł energii i wprowadzanie oraz promowanie energooszczędnych i innowacyjnych rozwiązań. W Polsce nadal kurczowo trzymamy się kurczowo przemysłu kopalnianego, który nie tylko przynosi olbrzymie straty dla państwa, ale również bezpośrednio przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska i obniżenia zdrowia obywateli.

Logicznym krokiem byłoby podjąć akcje dążące do ograniczenia spalania mułu i węgla i rozwijania zasobów energii naturalnych. W Małopolsce, zatwierdzona przed kilku dniami reforma antysmogowa zakazuje używania mułku i flotów węglowych od lipca 2017 roku. Oferowane są dofinansowania do instalowania filtrów piecowych oraz wytyczne co do wymiany pieców nie spełniających norm. W Krakowie od września 2019 roku ma obowiązywać całkowity zakaz używania węgla i drewna. W teorii są to zmiany na lepsze. W praktyce większość samorządów nie zamierza stosować się do wytycznych -mieszkańców nie stać na zakup drogich pieców a dofinansowania zakupu filtrów przydadzą się tylko osobom, które już posiadają drogi, ekologiczny piec. Dla osób o niskim dochodzie, zmiany nie wróżą nic dobrego.

Wprowadzanie zakazów bez oferowania realistycznych opcji jest bardzo krótkowzroczne. Fundusze, które zostaną spędzone na wdrażanie reformy i budowanie nowych organów kontroli byłyby rozsądniej wydane na programy osłonowe, edukację, i dofinansowania rozwiązań alternatywnych, które byłyby skierowane na najbardziej potrzebujących. Z obecnymi płacami i ciągle wzrastającymi kosztami życia w Polsce, każdy stara się oszczędzać.

Niektórzy chcą obniżyć koszt utylizacji śmieci przez ich spalanie, inni palą mułkiem bo wychodzi najtaniej, każdy radzi sobie jak może. Wielu nie wie o szkodliwości takich praktyk, są też i tacy, którzy nie widzą w tym nic złego, pozostali nie widzą innego wyjścia. W 2017 roku wciąż brakuje ogólnopolskiego programu dofinansowania paneli słonecznych.

Temat smogu to temat złożony i nie należy oczekiwać ekspresowych rozwiązań. Nie można zamknąć wszystkich kopalń w trybie natychmiastowym i zwolnić górników, pozostawiając rodziny bez środków do życia. Można natomiast domagać się stosowania filtrów przez kopalnie, którym bardziej opłaca się zapłacić niewielkie kary niż dostosować się do przepisów, można domagać się poprawy jakości węgla, która z roku na rok dramatycznie obniża się. Nie można bez końca winić skorumpowanych polityków ale można wykorzystać demokrację aby domagać się zmian i reform, które mają długoterminowy sens: stopniowego zamykania niedochodowych kopalń, inwestowaniu w odnawialne źródła energii, innowacyjnych rozwiązań i systemu dofinansowań, który da szansę tym, którzy naprawdę tej pomocy potrzebują. Nie można patrzeć z góry na niedoinformowanych obywateli ale należy edukować i nagłaśniać ten bardzo realny i bardzo pilny problem, który upośledza całą Polskę.

Dziś mieszkańcy Tychów obudzili się jak co dzień, zjedli śniadanie, wyszli z domu: do pracy, do szkół, przedszkoli, na zakupy. Większość zignorowała ostrzeżenia, bo przecież żyć trzeba dalej. Lekcje ochrony środowiska mają sens, ale pozostaną bez znaczenia tak długo, jak długo nie podejmiemy świadomej akcji i wspólnie przyczynimy się do wprowadzenia zmian na lepsze.

Joanna Dyl – Polonia Edmonton News