Moim zdaniem, całą tą zawieruchą z korona wirusem steruje chiński reżim, a jego celem jest zdobycie przez Chiny pozycji nowego, światowego hegemona. Prowadzi przy tym tzw. wojnę informacyjną. Jej koncepcja powstała w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, niezależnie w Stanach Zjednoczonych Ameryki i w Związku Radzieckim. Wcześniej teoretycy wojny nie mieli rozterek; celem wojny zawsze były korzyści ekonomiczne. Agresor rabował podbijany teren i wracał z łupami do siebie albo długotrwale go okupował, czerpiąc zyski z naturalnych bogactw, zasobów i pracy podbitej ludności. Do ataku wystarczyło, żeby agresor był przekonany, że będzie w stanie dokonać grabieży lub okupacji i że ona się opłaci, biorąc pod uwagę niezbędne do poniesienia koszty. I z tym właśnie zaczął się problem w latach siedemdziesiątych. Nagromadzone arsenały powodowały obawę ogromnych strat własnych, oraz że po wojnie jądrowej, nie będzie już nic do rabowania czy okupowania. Zaczęto więc szukać nowych sposobów podbojów, analizując procesy zachodzące w głowach ludzi, zarówno indywidualnie jak i w całych zbiorowościach. Uznano, że można nad nimi zapanować, operując odpowiednio informacjami i w efekcie sprawić, że ludzie sami uczynią się niewolnikami. Na dodatek nie będą świadomi swego niewolnictwa, a swoich oprawców mogą traktować jak wybawców. Od tamtej pory wypracowano całe tony teorii, opierając się na dokonaniach psychologii, psychiatrii. Podjęto też wiele praktycznych działań, jak np. stworzenie specjalnych formacji wojsk do walki informacją. W wyniku ich działań obalono parę rządów i wprowadzono chaos na ogromnym obszarze świata. Majstersztykiem było np. przejęcie Krymu przez Rosję. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że aktualnie w sposób niebywały zahamowane zostały gospodarki wielu państw. Rwą się łańcuchy dostaw.
Przyczyną tych zjawisk, jest tylko i wyłącznie informacja, choć większość pewnie odpowie, że to korona wirus. Moim zdaniem, nie da się ich w żaden sposób wytłumaczyć materialnym oddziaływaniem wirusa. Statystyki pokazują przecież wyraźnie, że zwykła, znana nam i powszechna w poprzednich latach grypa, pochłaniała nie mniej ofiar niż obecna epidemia. A jeśli spojrzeć na statystyki drogowe, to ilość ofiar na drogach, już dawno powinna skutkować nakazem pozostania w domach… Materialnie państwa, gospodarki i ludzie nie ucierpieli w żaden istotny i nadzwyczajny sposób bezpośrednio przez korona wirusa. Nie zmniejszyły się żadne zasoby. Skąd wzięła się zatem ta ogromna dysproporcja między zagrożeniami, jakie wywołuje korona wirus, a środkami podjętymi do walki z nim?
Odpowiedź umiem dać tylko jedną – jest to efekt bardzo precyzyjnie przemyślanego i przeprowadzonego, chińskiego ataku informacyjnego, czyli informacyjnej wojny.
Jaki jest chiński plan? Chiny, moim zdaniem, zdecydowały się na wywołanie światowego zamętu, z którego chcą wyjść zwycięsko jako najmocniejsza gospodarka na naszym globie, zyskując dodatkowo glorię pierwszej ofiary i równocześnie sprawnego i przyjaznego państwa, zapewniającego pomoc innym potrzebującym. Pierwszy etap chińskich działań, polegał na pokazaniu całemu światu epidemii u siebie. Chodziło o wywołanie strachu, dlatego wysyłane relacje były drastyczne.
Epatowano nas obrazami personelu medycznego w niemal kosmicznych kombinezonach. Widzieliśmy zastępy ludzi również w kosmicznych strojach, dokonujących odkażania ulic i budynków, a nawet specjalistyczne pojazdy rozpylające coś wzdłuż dróg.
Pokazywano „chorych” na siłę zamykanych w izolatkach, całe „wymarłe” miasta, trupy w workach oraz bohaterskich lekarzy i dziennikarzy, którzy wbrew reżimowi ujawniali „prawdę”. Nie zapominano przy tym, podkreślać sprawności i skuteczności państwa chińskiego. W relacjach znajdował się czas na pokazywanie nowoczesnych miast, autostrad, kolei. Były także nowoczesne szpitale, łącznie z tym zbudowanym w sześć dni…Wszak Chiny na przestrzeni dziejów, w tym także w ostatnich dziesięcioleciach, nigdy nie przejmowały się nawet milionami ofiar. Dziwiły mnie też doniesienia o wstrzymywanej produkcji. Wszak podawana liczba umierających, chorych czy poddanych kwarantannie, w żaden sposób nie była istotna w zestawieniu z ogólną ilością mieszkańców Chin. Najbardziej jednak dziwiło mnie, że informacje o wirusie w ogóle wychodzą z Chin. Reżim do tej pory dbał zawsze, aby świat nie dowiadywał się o jakichkolwiek chińskich problemach. Ma w garści wszystkie media, łącznie z Internetem, który może wyłączyć w każdej chwili wewnątrz kraju lub odciąć od światowej sieci.
Pokazał to zresztą w czasie zamieszek w Hongkongu, wyłączając na wszelki wypadek Internet w okolicznych prowincjach. Jeśli więc świat otrzymywał informacje o wirusie w Chinach, to z całą pewnością chciał tego reżim i realizował przy tym zaplanowaną strategię. Drugi, aktualny etap zaczął się z chwilą przeniesienia epidemii do Europy. Od tego momentu drastyczne relacje rozchodzą się po świecie z Włoch i Hiszpanii. Równocześnie, jak ręką odjął, kończy się epidemia w Chinach. Będą one teraz budować swój obraz sprawnego państwa i komunikować światu coraz większą wydolność swojej gospodarki oraz gotowość do niesienia pomocy. Tę pomoc zademonstrowali już we Włoszech. Jej rolą jest budowanie pozytywnego wizerunku Chin, zdobywania wpływów oraz przyczółków do dalszej ekspansji.
Przecież we Włoszech, w Hiszpanii, a nawet w Polsce ludzie naprawdę umierają i nie ma w tych krajach żadnych powodów, aby nakręcać dalej spiralę strachu. Tak jest rzeczywiście, ale chiński atak informacyjny wywołał już efekt śnieżnej kuli. Ludzie, media i niektóre rządy mają już wbity do głów strach przed zarazą i dalej ten strach napędzają. Ale dlaczego ludzie umierają? Strach powoduje stres, o którym od dawna wiadomo, że zmniejsza odporność organizmu. Ludzie więc bardziej chorują. Ale najgorsza jest panika, która rozkłada systemy opieki zdrowotnej i umieralność najpewniej jest z tym bezpośrednio bardziej związana, niż z samym działaniem wirusa. Proponuję w zamian spojrzeć na państwa, które podobnie jak Chiny również zakomunikowały pokonanie korona wirusa. Mam tu na myśli Taiwan i Koreę Południową. Obydwa funkcjonują od lat w zagrożeniu chińską dominacją i poddawane są niemal stale atakom informacyjnym, które nauczyły się odpierać. Odparły je więc i tym razem; zapanowały nad paniką, a przez to nad skutkami „wirusa”.
Warto też spojrzeć na państwa typu Izrael czy Rosja. Znane są one z umiejętności walki za pomocą informacji i myślę, że brak wirusowej histerii w tych krajach nie jest przypadkiem.
A co ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Niemcami? W USA rocznie umiera na raka ponad 60 000 ludzi a na korona wirusa zmarło zaledwie nieco ponad tysiąc. Niewątpliwie są tam mocne wywiady i kontrwywiady, ale sytuację utrudnia rozwinięta demokracja. Jej wymogi powodują, że władza musi wciąż wykazywać się dbałością o społeczeństwo i to na wyścigi z opozycją, zwłaszcza w obliczu wyborów. Podjęła więc kroki, które medialnie tę dbałość pokazują, ale w rzeczywistości kieruje się, przede wszystkim, dbałością o gospodarkę.
Co teraz będzie?
Chiny pokazały już światu, jak bardzo są ważne. Nawet Amerykanie dowiedzieli się, że aspiryna w ich aptekach zależy od dostaw z Chin. Teraz Chińczycy, w kolejnych atakach informacyjnych, będą budować i utrwalać przekonanie, że tylko oni są w stanie pomóc światu i będą tę pomoc oferować, wypierając przy każdej okazji Stany Zjednoczone. Celem strategicznym tej wojny jest bowiem – moim zdaniem – zredukowanie USA do mocarstwa lokalnego, z wpływami jedynie na kontynencie Północnej Ameryki. W obliczu tego, wszystkie państwa będą zmuszone od nowa zatroszczyć się o swoją pozycję, o dostawy, o bezpieczeństwo militarne itp. Dodam jedynie swoje przekonanie, że tradycyjna wojna, tzw. energetyczna, z czołgami, bombami itp. raczej nam nie grozi na poziomie światowym, ale zwiększa się prawdopodobieństwo wystąpienia takich konfliktów lokalnie. Myślę, że w trzecim etapie chińskich działań powtórzy się niedługo znany od wieków schemat przejmowania przywództwa. Wykreowana będzie „ofiara” – będą to całe narody i państwa odczuwające skutki kryzysu. Chińska propaganda pokazywać będzie, co narody lub państwa mogłyby mieć, co im się należy i co utraciły. Potem przyjdzie czas na wskazanie „winnego” takiego stanu rzeczy. Prawdopodobnie będą to Stany Zjednoczone albo zachodni system wartości. Na koniec przyjdzie pora na wskazanie „wybawcy”, którym będzie Chińska Republika Ludowa, że swoją organizacją gospodarki i społeczeństwa. Rozpocznie się stopniowe przejmowanie przez Chiny światowej hegemonii. Zdaje sobie sprawę, że już niektórzy z was nazwali mnie Nostradamusem 21 wieku. Pozostawiam was wiec samym sobą abyście mogli przeanalizować ten felieton.