Strona główna Felietony Smierć prezydenta

Smierć prezydenta

57

Człowiek rodzi się i umiera. Taka kolej rzeczy. Każdy z nas był świadkiem narodzin dziecka lub śmierci w rodzinie. Gdy życie się rodzi, cieszymy się, radujemy całym sercem. Natomiast jest całkiem odwrotnie, gdy to życie odchodzi. Gdy umiera nam bliski człowiek, co czujemy? Najpierw jest szok i niewiara. – Boże! Niemożliwe! Nie żyje. – Potem to już czujemy żal, bezradność i wreszcie szukamy winnego. Staramy się wyładować nasze niskie emocje na innych. Szukamy zemsty. Śmierć Prezydenta Gdańska Pana Pawła Adamowicza była szokiem, nie tylko dla bliskich jemu osób, ale dla nas obcych i nieznajomych też. Było to tak nagle i okrutnie. Nikt się nie spodziewał. Taka piękna impreza, tyle radości i szczęścia, uśmiechów wokoło. Nagle dzieje się coś strasznego! Zadajemy sobie pytania – czy musiał zginąć? Dlaczego on, a nie ktoś inny? Śmierć wybiera dokładnie. Być może według prawa życia i śmierci, nie było pomyłki. Oni się nawzajem przyciągnęli. Ofiara i sprawca. Ale jak to wytłumaczyć nam prostym ludziom? Gdyby umarł na raka i cierpiał latami, pewnie byśmy tak nie zareagowali. Morderstwo to, co innego, to gwałt zadany nagle okrutną ręką. Przez lata starałam się zrozumieć życie. Nienawiść, złość, zazdrość. Wysyłane nienawistne myślowe radary krzyżują się w tę i z powrotem. Ze wschodu na zachód, z północy na południe. Z miasta do miast i ze wsi do wsi. Każdy człowiek pełen nienawiści przyczynia się do spotęgowania nienawiści. Potężne i groźne fale nienawiści, nieważne czy mamy rację (według nas) czy nie. Czy przeciwnik (nasz wróg) zasługuje na naszą złość i nienawiść.

 Ta energia zbiera się, gromadzi i kiedyś musi gdzieś uderzyćTrafia w najbliższy punkt, jak piorun, który uderza wybierając najkrótszą drogę do celu.

Piorun sam z siebie nie celuje, jest przyciągany dokładnie w miejsce, które uderzy. Mówiło się, – „spadła jak grom z jasnego nieba”. Śmierć Prezydenta Gdańska, niech będzie dla nas wszystkich otwarciem naszych oczu i serc. Przestańmy się kłócić o to, że ktoś jest inny, że inaczej wygląda, że ma inny numer butów niż my. Czy chodzi do kościoła czy nie.

Wszyscy jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Wszyscy płyniemy na tym samym statku. Każda nienawiść, wojna, sami dobrze już wiemy z historii, do niczego dobrego nie prowadziła. Ginęli swoi, ginęli obcy. Przeżyłam śmierć mojego męża. Rozumiem rodzinę Prezydenta Adamowicza. Zostawił żonę i dzieci. Odszedł ojciec. Dla innych odszedł przyjaciel. W obliczu tej tragedii powinniśmy wszyscy zjednoczyć się, akceptować. Jesteśmy, jacy jesteśmy. Każdy z nas jest częścią Człowieczeństwa, jako całości.

Boszenna Nowiki